|
LEGION 308 Krakowska Drużyna Starszoharcerska
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aaa4
Dołączył: 05 Paź 2016
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:55, 20 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Moze. Jesli naprawde bedziesz chcial wiedziec. Albo jesli zapragniesz oddac mi lutnie.
W wyciagnietych dloniach wciaz trzymala instrument i minstrel wzial ja jak we snie, delikatnie przejechal palcami po wypolerowanym drewnie.
-Dlaczego to robicie? - zapytal bardzo cicho. - To skarb wiecej wart zlota, nizli go wasz ksiaze na oczy ogladal.
Wiedzma zdjela z fald sukni pojedyncze zdzblo siana, ktore rozwinelo sie w jej palcach w dlugi, smukly ped, pozniej zas poczelo kurczyc sie i tezec.
-Po coz mi zloto? - Obrocila w palcach lodyzke, a swiatlo polyskiwalo na zlotych listkach, pokrytych delikatnym zylkowaniem. - Jestem corka mojego ojca, czy sadzisz, ze moglabym potrzebowac zlota?
Dmuchnela w dlon, lodyzka uniosla sie i zawirowala w powietrzu. A kiedy opadla tuz przy wywinietych noskach butow minstrela, znow byla jedynie zeschlym, przyszarzalym zdzblem siana. Chlopak jednak cofnal sie z przestrachem, jakby sie mogla odmienic w jadowita zmije.
-Wiec to prawda, ze zyczenia nie mozna kupic zlotem, ani ostrzem, ani obietnica, poniewaz w kazdym darze wiedzmy drzemie czastka Annyonne, pozeraczki dusz. I zanim powroce do was po zaklecie i po opowiesc o palacu z zywego zlota, wasza lutnia pochlonie mnie kawalek po kawalku, melodia po melodii, az na koncu nie bedzie zupelnie nic.
-Bywaj zdrow, synku. - Babunia Jagodka rozesmiala sie z cicha i polozyla lutnie na klepisku. - Zobaczymy sie jeszcze. Albo i nie.
Przeszla pomiedzy dwoma rzedami koni, ktore stukaly kopytami w ziemie i poparskiwaly, kiedy je mijala. Przez chwile stala jeszcze na niskim dziedzincu, nasluchujac w chlodnym powietrzu miarowego skrzypienia zurawia, bo swit byl juz blisko i dziewki zaczely czerpac wode, pozniej zas ruszyla ku marmurowym schodkom. I nie obejrzala sie za siebie, kiedy na podworcu zatetnily konskie kopyta.
W niszy kruzganka, szczelnie okutani welnianym plaszczem paziowie Jaroslawny spali smacznie, ale w sieni wiodacej do komnat ksieznej zastapila jej droge krzepka, zaspana matrona w barwach fraucymeru. Na widok Babuni Jagodki zasepila sie wyraznie.
-Wybaczcie, kazano mi wzbronic wam przystepu - rzekla z zaklopotaniem. - Ksiezna niezdrowa, nikogo widziec nie chce.
-Ja w lekach obeznana - odparla z jawna kpina Babunia. - Tedy i medyka wolac nie trza bedzie.
-Nie moge... - Kobieta zastapila drzwi, lecz wiedzma odsunela ja na bok niczym niesforne dziecko.
Jaroslawna siedziala w oknie. Miala na sobie te sama suknie, ktora nosila popoludniem, kiedy na wysokim dziedzincu plawiono w beczce wierszopisce, a jej rozpuszczone wlosy splywaly az do posadzki z czarnego kamienia. Nie odwracala spojrzenia od ksiazecego traktu, choc niewiele mogla dojrzec, bo noc zaledwie zaczynala jasniec ponad polami. Na kolanach miala plik pergaminow zapisanych czerwonym atramentem. Pojedyncza karta splynela po aksamitnej sukni na posadzke. Jaroslawna siegnela po nia i bez slowa cisnela w zar na zelaznym trojnogu.
Ogien pochwycil pergamin i przez chwile wiedzmie wydawalo sie, ze widzi na pociemnialej karcie ogniste ksztalty liter, wytwornym skalmierskim duktem zlozonych w ksztalt ballady. Pozniej w powietrzu zawirowaly drobne platki sadzy, a Jaroslawna siegnela po kolejna karte.
-Czy jestescie zadowoleni, mateczko? - zapytala martwym, plaskim glosem. - Bede miala dziecko. Czy to wystarczy?
Wiedzma podeszla blizej do okna zwienczonego rozeta z drobnych, bladorozowych szybek w olowianych obejmach. Ponizej, poza pierscieniem wewnetrznych murow opuszczano wlasnie zwodzony most. Luczywa u bramy wciaz plonely i oswietlaly okutanego w plaszcz minstrela, ktory stal u bramy, czekajac, az pacholkowie dokoncza dziela. Kon drobil kopytami w miejscu, wiatr rozwiewal ciemne wlosy chlopaka, a wiedzmie wydalo sie, ze widzi przytroczony u siodla znajomy pakunek.
-Powiedzialas mu?
-Nie. - Jaroslawna zaprzeczyla ruchem glowy. - Zadnemu z nich.
Minstrel wjechal na most. Sztywno wyprostowany w [link widoczny dla zalogowanych]
siodle, bardzo wolno minal wartownikow. Zolnierz w splowialej karmazynowej przeszywanicy uczynil gest, jakby chcial klepnac w zad konia, ponaglajac go do szybszego chodu, ale opuscil reke i splunal tylko z pogarda pod kopyta. Drugi z wartownikow pociagnal go w bok, zaczal cos pilnie klarowac, a potem ruszyl biegiem ku stajniom.
Wiedzma potrzasnela glowa i jej mysli pobiegly ku innemu [link widoczny dla zalogowanych]
mezczyznie, ktory rowniez nie spal tego poranka. Umiala go wypatrzyc w bladej szarosci switu, jak jedzie powoli waska grobla pomiedzy trzesawiskami, kon stapa ostroznie po namoklej ziemi, a zaden ze zbrojnych nie smie podjechac blizej i zagadnac pana chocby jednym slowem. Zastanawiala sie, jak powita go poslaniec, ktory, z nagla wyrwany ze snu przez wartownika, zaczynal wlasnie siodlac konia. Ale nie umiala odgadnac, co uczyni ksiaze.
-Co zescie mu ofiarowali, zeby mnie zostawil? - zapytala nagle Jaroslawna.
-Nowa lutnie.
-Zaczarowana lutnie z wezowego drzewa? - Rozesmiala sie cierpko, rzucajac w ogien ostatnia z kart. - Wykuta w ogniach Kii Krindara lutnie, ktora pamieta wszystkie melodie swiata?
-Zwyczajna lutnie. - Wiedzma wzruszyla ramionami. - Dwa tuziny podobnych znajdziesz na kupieckim straganie.
-Tylko tyle?
-Dosyc, by uwierzyl w legendy o wiedzmim podarunku, ktory uczarowal go
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|